niedziela, 1 lutego 2009

zakochaj się w Warszawie

W Warszawie wszystko jest takie oczywiste, ale od początku. Wracając z moją kobietą z pizzerii Da Grasso, podobno jedna z lepszych jakie są, a taką opinie zrobili sobie dzięki dodawaniu do pizzy (UWAGA : Z A D A R M O) dwóch dzbaneczków wypełnionych sosem. Jeden czosnkowy, drugi pomidorowy, więc można sobie zrobić z pizzy zupę, albo co tam sobie wymyślicie. O wiele lepiej gdyż w Słupsku dostaje się trochę sosu w opakowaniu z plastyku przypominające miseczkę dla myszki. Dobra to było takie wylanie narastającej frustracji gastronomicznej. Do sedna. W Warszawie wszystko jest takie oczywiste, wiadomo, że na przystanku autobusowym nie można palić tytoniu, specjalnie nalepiono na wiaty informujące naklejki, ale na jednym przystanku na Gocławiu, bodajże Meissnera, nie można robić ... AWANTUR! Jest tam strefa wolna od dymu i dobrze, bo wiadomo, że jak chodzisz nocą po mieście to szukasz przeciwnika a jak stoisz na przystanku to sobie po prostu chcesz gdzieś pojechać, no i wiaty nie są zniszczone, nie to co u nas. No ale jak może być inaczej skoro nam nikt nie powiedział, że na przystanku nie można robić dymów, a potem wożą miśki na cztery osiem.